Newsy

Właściciel marek Reserved, Cropp i Mohito stawia na produkcję w Polsce. W przyszłym roku podwoi produkcję ubrań w polskich zakładach

2017-06-28  |  06:55

Do końca tego roku LPP zleci polskim szwalniom i zakładom uszycie 5 mln sztuk odzieży pod marką Mohito, a w 2018 roku ta wielkość ma się podwoić. W tym samym czasie dwukrotnie wzrośnie też produkcja ubrań z metką Reserved, które zostaną uszyte w Polsce. Na zlecenie gdańskiej spółki szyje obecnie 50 krajowych zakładów. LPP zwiększa produkcję na polskim rynku, żeby usprawnić logistykę. Plusem jest też wysoka jakość produkowanych w Polsce ubrań.

Polska odgrywa coraz ważniejszą rolę, jeśli chodzi o produkcję naszych kolekcji. Przez ostatnie dwa lata Mohito, nasza dynamicznie rozwijająca się marka kobieca, przeszyła w Polsce 4 mln sztuk ubrań. To 15 proc. całości produkcji Mohito. W 2017 roku nasze zlecenia dla polskich zakładów wyniosą 5 mln sztuk odzieży. Do końca 2018 roku chcemy podwoić tę liczbę. Dwukrotnie wzrośnie też produkcja w naszym kraju kolekcji Reserved – mówi agencji informacyjnej Newseria Biznes Marek Piechocki, Prezes LPP

Jak wynika z danych GUS, w Polsce działa obecnie 12,6 tys. zakładów produkujących odzież. Wytwarzają przede wszystkim na rynek krajowy albo świadczą usługi na zlecenie firm z Unii Europejskiej. Klientów przyciągają jakością i tempem pracy. Rozwinięte zaplecze magazynowe i transportowe stwarza możliwość rozwoju tej gałęzi przemysłu. Czynnikiem, który sprzyja branży odzieżowej. jest też rosnąca zamożność Polaków.

– Trudno oszacować wartość rynku produkcji, ponieważ tworzy go kilkanaście tysięcy małych firm, które umykają wszelkim statystykom. Tych dużych jest bardzo mało. Natomiast wartość firm z szeroko pojętej branży odzieżowej, na przykład obecnych na GPW, to około 24 miliardów złotych, z czego 80 proc. to LPP i CCC – mówi Adam Ubertowski.

Pierwszy z nich, międzynarodowy koncern odzieżowy z polskim rodowodem, planuje dwukrotnie zwiększyć produkcję w polskich szwalniach. LPP zarządza obecnie pięcioma brandami: Reserved, Cropp, House, Sinsay i Mohito. Ta ostatnia w ciągu minionych dwóch lat przeszyła w Polsce 4 mln sztuk ubrań, czyli 15 proc. całości swojej produkcji.

Do końca tego roku LPP zleci polskim szwalniom i zakładom uszycie 5 mln sztuk odzieży pod marką Mohito, a w 2018 roku ta wielkość ma się podwoić. W tym samym czasie dwukrotnie wzrośnie też produkcja ubrań Reserved, które zostaną uszyte w Polsce. Metkę „made in Poland” mają też ubrania LPP dostępne w sprzedaży internetowej. Firma zapowiada, że tym oznaczeniem będzie sygnowanych coraz więcej jej kolekcji.

– Zamierzamy podwoić produkcję, ponieważ zmienia się model sprzedaży odzieży, który polega na ultraszybkim dostarczaniu odzieży do sklepów. Wynika to z potrzeb klientów, którzy chcą mieć modę szybko w salonie. Inwestujemy, wybierając stałych dostawców i zlecając im duże wolumeny dostaw. To umożliwia rozwój tych przedsiębiorstw. Dajemy im nasze know-how i organizujemy szkolenia, dzięki temu nasi podwykonawcy się rozwijają, współpracujemy z nimi przez wiele lat – mówi Sławomir Łoboda, wiceprezes zarządu LPP SA.

Na zlecenie gdańskiej firmy pracuje w tej chwili 50 zakładów odzieżowych i ponad tysiąc pracowników, którzy szyją kolekcje dla brandów z portfela LPP. W tym tygodniu odzieżowy koncern zainicjował cykl spotykań „Made in Poland”, którego celem jest pokazanie, jak duży wpływ firma ma na krajową gospodarkę i przemysł odzieżowy.

Od roku spółka wprowadza zmiany, które mają przyspieszyć proces produkcji i logistyki. To efekt zapotrzebowania na „fast fashion”, czyli szybkie wprowadzanie do sprzedaży dużej liczby kolekcji i wzorów zgodnych z najświeższymi trendami mody. Klienci oczekują, żeby moda była dostępna od ręki.

Lokowanie produkcji w Polsce ma umożliwić szybkie reagowanie na potrzeby rynku. Z polskich zakładów odzieżowych kolekcje będą błyskawicznie dostarczane do salonów LPP, co wyeliminuje opóźnienia wynikające z logistyki w granicach od 2 do 6 miesięcy. Plusem jest też wysoka jakość produkowanej w Polsce odzieży. Wiceprezes spółki Sławomir Łoboda ocenia, że to powody, dla których produkowanie ubrań w Azji niekoniecznie jest bardziej opłacalne.

– Koszt produkcji odzieży należy oceniać z trzech perspektyw: atrakcyjności produktu, czasu dostawy oraz ceny. Jeśli czas dostawy jest szybki, cena może być wyższa i w związku z tym koszty produkcji mogą być wyższe. Poza tym jesteśmy dumni, że jesteśmy firmą z Polski i chcemy pokazać światu, że Polacy mogą stworzyć bardzo dobre przedsiębiorstwo, które będzie oferowało klientom atrakcyjną odzież – mówi Sławomir Łoboda.

Największą przeszkodą zarówno dla LPP, jak i dla rozwoju całego przemysłu odzieżowego w Polsce może się okazać niedobór pracowników. Ze względu na ukształtowany rynek pracownika, firmy i zakłady odzieżowe mają kłopoty ze znalezieniem wykwalifikowanej kadry, a szkolnictwo zawodowe w tym kierunku prawie nie istnieje.

– Zaczyna brakować ludzi, mamy w tej chwili rynek pracownika. Próbujemy wyrównywać to pracownikami z Ukrainy, ale to nie rozwiązuje w pełni problemu. Szkoły zawodowe czy technika praktycznie umarły, musiałby powstać wręcz rządowy projekt wspierania tego typu szkolnictwa. Praca w szwalni ma też nie najlepszą renomę, młodzież woli pracować w biurach. Wszystko wskazuje jednak, że chociaż branża nie wróci do czasów dawnej świetności, to możliwy jest dwu- lub trzykrotny wzrost rynku w pewnej perspektywie czasowej – mówi Adam Ubertowski.

Gdański koncern odzieżowy, obok inwestycji w Polsce, regularnie audytuje też swoje zakłady produkcyjne w krajach Azji. To jedyna i największa firma odzieżowa ze Środkowo-Wschodniej Europy, która w takim stopniu zaangażowała się w zmiany w łańcuchu dostaw. Obecnie, wspólnie z międzynarodową firmą audytorską SGS, przygotowuje się do kontroli działalności swoich dostawców w Bangladeszu.

– Mamy własnych kontrolerów, w ciągu ostatnich lat wydaliśmy 16 mln zł na badanie warunków pracy w fabrykach. Zmieniliśmy istotną część dostawców, być może nawet wszystkich po to, aby fabryki w których produkowana jest nasza odzież, spełniały europejskie standardy – mówi Sławomir Łoboda, wiceprezes LPP S.A.

LPP zamierza w tym roku otworzyć 120 tys. mkw. powierzchni sprzedażowej netto, co będzie stanowiło ok. 11-procentowy przyrost powierzchni sklepów stacjonarnych na koniec roku. Grupa zapowiada też mocniejsze zaznaczenie swojej obecności w segmencie e-commerce (na koniec wzrost sprzedaży w e-commerce ma wynieść 100 proc.).

Jak wynika z danych GUS, wartość produkcji tekstylnej w Polsce sięgnęła w 2015 roku nieco ponad 10 mld zł, notując niewielki wzrost. Spośród 12,6 tys. polskich zakładów produkujących odzież – 83 proc. to mikrofirmy, a około 14 proc. to średnie przedsiębiorstwa zatrudniające maksymalnie do 50 osób. Przemysł jest rozdrobniony i rozrzucony po kilku regionach, z których największe to Bielsko-Biała, Dolny Śląsk, Warszawa, Trójmiasto i Łódź (dawna stolica przemysłu włókienniczego zajmuje dopiero 5. miejsce).

W 2015 roku wartość eksportu wyprodukowanej w Polsce odzieży przekroczyła 3,1 mld zł, natomiast import wyniósł w tym czasie nieco ponad 1,4 mld zł.

Czytaj także

Kalendarium

Więcej ważnych informacji

Jedynka Newserii

Jedynka Newserii

Infrastruktura

Szybki rozwój 5G w Orange Polska. Do końca roku operator uruchomi 3 tys. stacji dających dostęp do nowej technologii

– W całym kraju jest już 1,5 tys. stacji 5G obsługujących pasmo C, ale cały czas pracujemy nad zwiększeniem zasięgu i włączamy kolejne. Do końca roku klienci Orange Polska będą korzystać łącznie z 3 tys. stacji, które włączamy zarówno w dużych aglomeracjach, jak i w mniejszych miejscowościach – zapowiada Jolanta Dudek, wiceprezes Orange Polska ds. rynku konsumenckiego. Jak podkreśla, ta technologia, która na dobre ruszyła w Polsce z początkiem tego roku, jest dla konsumentów rewolucją w korzystaniu z mobilnego internetu. Wraz z jej upowszechnianiem Polacy kupują też coraz więcej telefonów obsługujących sieć 5G – łącznie w ich rękach jest już 3,25 mln takich smartfonów, a dostępność takiego sprzętu poprawiają coraz bardziej przystępne ceny.

Finanse

Trwają prace nad reformą finansowania samorządów. Mają zyskać większą autonomię i niezależność budżetu od zmian w podatkach

Ministerstwo Finansów przedstawiło założenia reformy finansowania jednostek samorządu terytorialnego. Resort przekonuje, że po jej wprowadzeniu dochody samorządów będą wyższe i niezależne od decyzji podatkowych podejmowanych na szczeblu centralnym. Dochody JST mają być określane poprzez wskazanie procentowego udziału danej jednostki w dochodach podatkowych na jej terenie, nie tylko w przypadku PIT-u i CIT-u, ale też podatku zryczałtowanego. Ministerstwa do końca maja mają też dokonać przeglądu zadań zlecanych samorządom, co będzie służyć ich wystandaryzowaniu.

Transport

Nadchodzi kumulacja inwestycji finansowanych ze środków UE. Wykonawcy muszą się przygotować na problemy z dostępnością kadr i zasobów

W związku z odblokowaniem środków unijnych firmy – zwłaszcza z sektora budowlanego – spodziewają się w tym roku boomu w inwestycjach infrastrukturalnych. Barierą dla ich realizacji może się jednak okazać dostępność rąk do pracy. Przedsiębiorcy obawiają się też, że kumulacja inwestycji w krótkim czasie może pociągnąć za sobą wzrost popytu nie tylko na kadry, ale i materiały czy specjalistyczne usługi podwykonawcze, co z kolei może się przełożyć na wzrost cen. – Od strony formalnej jesteśmy przygotowani do poradzenia sobie z tą kumulacją. Jest możliwość punktowych zmian w prawie zamówień publicznych i tego nie wykluczam – mówi Hubert Nowak, prezes Urzędu Zamówień Publicznych.

Partner serwisu

Instytut Monitorowania Mediów

Szkolenia

Akademia Newserii

Akademia Newserii to projekt, w ramach którego najlepsi polscy dziennikarze biznesowi, giełdowi oraz lifestylowi, a  także szkoleniowcy z wieloletnim doświadczeniem dzielą się swoją wiedzą nt. pracy z mediami.