Newsy

Jak kapitan Tomasz Cichocki namówił wielkie firmy na rejs dookoła świata

2012-06-06  |  06:40

Kapitan Tomasz Cichocki od 8 lat pracował nad pomysłem i zorganizowaniem samotnej wyprawy dookoła świata bez zawijania do portów. Poza determinacją i umiejętnościami, potrzebował sponsorów. A tych znaleźć nie jest łatwo – każda zainwestowana złotówka musi się zwrócić, a ryzyko niepowodzenia w walce z żywiołem jest spore.

 – Sponsorów, z którymi się spotykałem było bardzo wielu, ale tylko nieliczni byli przygotowani na taki projekt – mówi kapitan Tomasz Cichocki. – Nie wszyscy dostrzegają w żeglarstwie element godny zaangażowania i to „czują", nie wszyscy też mają pieniądze, bo to jest bardzo droga zabawa. Sponsorzy nie wykładają tutaj po 2-3 tysiące złotych, tylko znaczne kwoty. Więc trzeba było, mówiąc kolokwialnie, przerobić niezłą gromadę tych sponsorów.

Atutem kapitana było to, że proponował zaangażowanie w wyprawę o międzynarodowym charakterze. Tomasz Cichocki wystartował z francuskiego Brestu 1 lipca ubiegłego roku i wrócił do tego samego portu 7 maja. Rejs sprawił, że ukazało się wiele publikacji we Francji, Niemczech, Kanadzie, USA i nawet RPA. Dzięki nim głośno było nie tylko o odważnym Polaku, ale i o polskich firmach – KGHM, PGNiG, Dialog, Delphia. Rozpoznawalność tych marek na rynku międzynarodowym wzrosła.

 – Sponsorzy muszą dostrzec w takim projekcie korzyści dla siebie. Jak bardzo byśmy się lubili, klepali po plecach, to są to ludzie trzeźwo patrzący na pieniądze, które mają wydać. Musieli więc dokładnie obejrzeć każdą złotówkę. Istotną rzeczą było przekazanie im mojej pasji. Zauważyli „ogień” w oczach, pomyśleli: tak, ten facet może popłynąć, więc popłynąłem – podsumowuje kapitan Tomasz Cichocki.

 – Kapitan przekonał nas jednym zdaniem: „urodziłem się po to, żeby popłynąć w taki rejs". To było dla nas gwarancją, że głęboko to przemyślał i zrobi wzystko żeby dopłynąć – mówi Dariusz Wyborski, rzecznik KGHM.

To było pierwsze doświadczenie sponsorskie związane z jachtingiem polskiego potententa miedziowego.

 – Ten rejs jest niepowtarzalny. Z takiej wyprawy albo się wraca albo nie. Co wtedy, jeśli nie? – Dariusz Wyborski wspomina, jak firma podejmowała deczyję o wejściu w ten projekt. – Wtedy powiedziałem do naszego prezesa Wirtha, że nasi górnicy też nie zawsze wracają na powierzchnię. Dlatego mówi się: tyle zjazdów, ile wyjazdów. Byliśmy przekonani, że to się musi udać. Pomagaliśmy więc zdobyć dodatkowych sponsorów.

Wyprawa była wyjątkowa pod wieloma względami – kapitan Tomasz Cichocki jako pierwszy opłynął świat dookoła bez zawijania do portu (z wyjątkiem jednego, awaryjnego zacumowania). Nie korzystał też ze wsparcia profesjonalnego nawigatora.

 – W miarę upływu czasu, rejs staje się wyprawą wyrzeczeń. Zabrałem ze sobą 200 czekolad, które skonsumowałem w ciągu 3 miesięcy. Było mi bardzo przykro z tego powodu – żartuje kapitan i bardziej poważnie dodaje: – Jacht przypłynął do Brestu wyczyszczony z żywności. Podczas podróży straciłem część zapasów, przez wiele tygodni jadłem więc co drugi dzień. Cztery dni przed zawinięciem do portu, nie miałem już w ogóle prowiantu.

Tomasz Cichocki podczas ponad studniowej wyprawy 11 razy tracił przytomność, na pół roku stracił kontakt telefoniczny z rodziną, znajomymi, lekarzami.

Wiele rozwiniętych krajów morskich, jak np. Francja, Anglia, Szwecja, Nowa Zelandia, Australia buduje swój wizerunek w oparciu o jachting.  Powstają w nich specjalne syndykaty firm finansujących tego typu przedsięwzięcia. W Polsce to wciąż nowość, ale firmy uczestniczące w wyprawie zapowiadają, że będą wspierały podobne wyprawy.

– Jeśli będzie kolejny rejs, to na pewno weźmiemy w nim udział – zapewnia rzecznik KGHM. – Wartość promocyjna tego rejsu nie kończy się z chwilą przybycia kapitana do portu, tylko trwa nadal.

Dariusz Wyborski wylicza, że z każdej zainwestowanej złotówki sponsorskiej, firma ma 10 zł zwrotu w postaci ekwiwalentu reklamowego.

– To bardzo przyzwoita stopa zwrotu, polecamy ją innym  podsumowuje rzecznik.

Co więcej, rejs zbiegł się z największym w historii polskiej gospodarki przejęciem dokonywanym właśnie przez KGHM kanadyjskiego koncernu górniczego Quadra.

– Sporo publikacji z nazwą jachtu „Polska miedź" zbiegało się z biznesowymi informacjami o tym, że KGHM wychodzi za ocean. To w sensie wizerunkowym i biznesowym znakomicie „zagrało" i sprzyjało rozpoznawalności  naszej marki – uważa Dariusz Wyborski.

 

Czytaj także

Kalendarium

Więcej ważnych informacji

Jedynka Newserii

Jedynka Newserii

Regionalne

Start-upy mogą się starać o wsparcie. Trwa nabór do programu rozwoju innowacyjnych pomysłów na biznes

Trwa nabór do „Platform startowych dla nowych pomysłów” finansowany z Funduszy Europejskich dla Polski Wschodniej 2021–2027. Polska Agencja Rozwoju Przedsiębiorczości wybrała sześć partnerskich ośrodków innowacji, które będą oferować start-upom bezpłatne programy inkubacji. Platformy pomogą rozwinąć technologicznie produkt i zapewnić mu przewagę konkurencyjną, umożliwią dostęp do najlepszych menedżerów i rynkowych praktyków, ale też finansowanie innowacyjnych przedsięwzięć. Każdy z partnerów przyjmuje zgłoszenia ze wszystkich branż, ale także specjalizuje się w konkretnej dziedzinie. Jest więc oferta m.in. dla sektora motoryzacyjnego, rolno-spożywczego, metalowo-maszynowego czy sporttech.

Transport

Kolej pozostaje piętą achillesową polskich portów. Zarządy liczą na przyspieszenie inwestycji w tym obszarze

Nazywane polskim oknem na Skandynawię oraz będące ważnym węzłem logistycznym między południem i północą Europy Porty Szczecin–Świnoujście dynamicznie się rozwijają. W kwietniu 2024 roku wydano decyzję lokalizacyjną dotycząca terminalu kontenerowego w Świnoujściu, który ma szansę powstać do końca 2028 roku. Zdaniem ekspertów szczególnie ważnym elementem rozwoju portów, podobnie jak w przypadku innych portów w Polsce, jest transport kolejowy i w tym zakresie inwestycje są szczególnie potrzebne. – To nasza pięta achillesowa – przyznaje Rafał Zahorski, pełnomocnik zarządu Morskich Portów Szczecin i Świnoujście ds. rozwoju.

Polityka

Projekt UE zyskuje wymiar militarny. Wojna w Ukrainie na nowo rozbudziła dyskusję o wspólnej europejskiej armii

Wspólna europejska armia na razie nie istnieje, a w praktyce obronność to wyłączna odpowiedzialność państw członkowskich UE. Jednak wybuch wojny w Ukrainie, tuż za wschodnią granicą, na nowo rozbudził europejską dyskusję o potrzebie posiadania własnego potencjału militarnego. Jak niedawno wskazał wicepremier i minister obrony narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz, Europa powinna mieć własne siły szybkiego reagowania i powołać komisarza ds. obronności, ponieważ stoi obecnie w obliczu największych wyzwań od czasu zakończenia II wojny światowej. – Musimy zdobyć własną siłę odstraszania i zwiększać wydatki na obronność – podkreśla europoseł Janusz Lewandowski.

Partner serwisu

Instytut Monitorowania Mediów

Szkolenia

Akademia Newserii

Akademia Newserii to projekt, w ramach którego najlepsi polscy dziennikarze biznesowi, giełdowi oraz lifestylowi, a  także szkoleniowcy z wieloletnim doświadczeniem dzielą się swoją wiedzą nt. pracy z mediami.