Newsy

WiseEuropa: W tym roku możliwa jednocyfrowa stopa inflacji w Polsce. Wymaga to jednak zdecydowanych działań ze strony rządu i NBP

2023-06-28  |  06:30
Mówi:dr Maciej Bukowski, prezes WiseEuropa
Krzysztof Bocian, analityk WiseEuropa
  • MP4
  • Narodowy Bank Polski, który już sygnalizuje możliwość obniżenia stóp procentowych, musi się liczyć z ryzykiem, że zrobi to przedwcześnie. Wsparcie procesu szybkiego obniżenia stopy inflacji wymaga od NBP wstrzymania się przed zbyt wczesnym łagodzeniem krajowej polityki pieniężnej – wynika z ostatnich analiz WiseEuropa. Eksperci think tanku wskazują, że ze strony banku centralnego przydałaby się też większa konsekwencja i przewidywalność. Z kolei rząd powinien szybko ograniczyć deficyt budżetowy i powstrzymać się przed dalszym łagodzeniem obecnej sytuacji działaniami osłonowymi. Nadmierna ekspansja fiskalna może bowiem w przyszłości skutkować kolejną falą inflacji i osłabić potencjał wzrostu gospodarki.

    Wiele czynników wskazuje, że w tym roku proces dezinflacji w wielu gospodarkach będzie postępował. Po pierwsze, pomału widać efekty wysokich stóp procentowych banków centralnych mamy obniżenie popytu, gorszą sprzedaż detaliczną i spadek tempa cyrkulacji pieniądza w gospodarce. Wiele gospodarek już weszło w fazę spowolnienia, niektóre nawet znalazły się już w recesji, więc od strony popytu te czynniki na pewno będą pchać inflację w dół. Inflacja producencka spadła z poziomów nawet 20-, 30-proc. do poziomów jednocyfrowych. Kumulacja tych czynników powinna sprawiać, że proces dezinflacji powinien być stosunkowo szybki w wielu krajach, również w Polsce, i w tym roku spodziewałbym się jednocyfrowej inflacji – mówi Krzysztof Bocian, analityk WiseEuropa.

    Światowa gospodarka znajduje się obecnie w okresie silnych turbulencji, których skutki mogą potrwać nawet do końca tej dekady oceniają eksperci WiseEuropa. Problemem większości państw stała się wysoka inflacja przekładająca się m.in. na ubożenie społeczeństwa i wysoką niepewność po stronie przedsiębiorstw przekraczająca w 2022 roku poziom 10 proc. w krajach rozwiniętych, a w wielu państwach rozwijających się nawet 20 proc.

    Ten wzrost inflacji pociągnął za sobą również wyraźne zmiany w polityce pieniężnej. Od ponad roku trwa zacieśnienie monetarne w postaci wzrostu stóp procentowych oraz redukcji bilansów banków centralnych.

    Widzimy w tej chwili pierwsze, wyraźne spadki inflacji w gospodarce, co jest pozytywnym sygnałem, ale nie oznacza, że sytuacja została rozwiązana. Ceny ciągle rosną, wolniej niż dotychczas, jednak nadal są to wysokie poziomy – mówi Krzysztof Bocian.

    Według analityków obserwowany w tej chwili proces dezinflacji, pomimo cyklu podwyżek, jest jednak dopiero w początkowej fazie, a sprowadzenie inflacji do celu w 2023 lub 2024 roku będzie możliwe jedynie w części państw rozwiniętych.

    – Przede wszystkim banki centralne przegapiły ten pierwszy moment, kiedy należało odpowiedzieć na zagrożenie inflacyjne. To było w 2021 roku, a nawet pod koniec 2020 roku, i bardzo nieliczne z nich zaczęły wtedy podnosić stopy procentowe. Czekały, bo nie spodziewały się, że inflacja będzie aż tak wysoka. I widzimy, że dopiero pod koniec 2021 roku kolejne banki centralne zaczynają się budzić i rozpoczynają sekwencję podnoszenia stóp procentowych, bo to jest ich podstawowy instrument. I podnoszą te stopy aż do dzisiaj – mówi dr Maciej Bukowski, prezes WiseEuropa.

    Jak wynika z analiz WiseEuropa, do obecnej fali inflacyjnej przyczynił się szereg zawirowań w światowej gospodarce, ale za jej długotrwały charakter odpowiada m.in. zbyt silna stymulacja fiskalno-monetarna w okresie pandemii COVID-19, utrzymywanie silnie ujemnych realnych stóp procentowych, a przede wszystkim błędne założenia o krótkotrwałości i podażowym charakterze inflacji oraz zbyt późna reakcja banków centralnych, kiedy inflacja bazowa zbliżała się do 5 proc.

    Analitycy zauważają, że w tej chwili główne banki centralne OECD zaczynają przyznawać się do błędów popełnionych w okresie pandemii, argumentując, że ich działania w tym czasie były koniecznością, a zbyt luźna policy mix wynikła z presji czasu i niepewności co do skali pandemicznego szoku. Jednak od I kwartału 2022 roku przestały stymulować rynek pieniędzmi, a FED i EBC zadeklarowały redukcję swoich bilansów – co oznacza sprzedaż posiadanych papierów i ściągnięcie z rynku finansowego pieniędzy, które potencjalnie mogłyby finansować zbyt wysoką konsumpcję. W tę stronę oddziałują również podwyżki stóp procentowych.

    Banki centralne przyzwyczajone w ostatnich 20–30 latach do niskiej inflacji i niskich stóp procentowych trochę nie doceniły potencjalnych konsekwencji wydarzeń ostatnich trzech lat. Były delikatnie spóźnione w swoich działaniach i po części same się do tego przyczyniły, więc teraz z ich strony potrzebna będzie jastrzębia retoryka na dłużej – mówi Krzysztof Bocian. Po stronie polityki fiskalnej widoczne są z kolei szeroko zakrojone działania osłonowe rządów, które próbują amortyzować praktycznie wszystko. Ważne jest, żeby te działania nie przyczyniły się do powstania w niedalekiej przyszłości drugiej fali inflacyjnej, która byłaby de facto konsekwencją ratowania obecnej sytuacji.

    Ekspert podkreśla, że nadmierna ekspansja fiskalna może skutkować wzrostem ryzyka kolejnej fali inflacji w przyszłości, podobnie jak miało to miejsce w latach 70. i 80. ubiegłego wieku, kiedy inflacja przekraczała 15 proc. (a w niektórych gospodarkach w ujęciu miesięcznym ponad 20 proc. r/r). Ratowanie obecnej sytuacji działaniami osłonowymi i zwiększonymi wydatkami rodzi też ryzyko wysokich deficytów budżetowych, które w przyszłości mogą zablokować potencjał wzrostowy poszczególnych gospodarek.

    – Przez ostatnich 20–30 lat prowadzona była dosyć łagodna polityka monetarna, ponieważ mieliśmy stosunkowo niską inflację i niskie stopy procentowe, natomiast ze strony fiskalnej budżety – mniej lub bardziej – były jednak trzymane w ryzach. Naturalne jest, że podczas kryzysów deficyty budżetowe rosną, jednak po szybkim czasie one zazwyczaj wracały w swoje ramy. Oczywiście w niektórych krajach – np. na południu Europy czy w przypadku gospodarek zadłużonych, rozwijających się – był to problem, ale można przyjąć, że ogólnie sytuacja w obszarze finansów publicznych była stosunkowo dobra. Natomiast w tej chwili obserwujemy coraz większe zaangażowanie państwa w gospodarkę, rządy próbują amortyzować wszystko i to rodzi potrzeby wydatkowe, których konsekwencje trzeba będzie kiedyś ponieść. I ważne jest, aby nie dopuścić do sytuacji permanentnie utrzymujących się wysokich deficytów budżetowych, ponieważ to mogłoby osłabić potencjał wzrostu wielu gospodarek – mówi analityk WiseEuropa.

    Obecnie w części światowych gospodarek rozpoczął się już proces dezinflacji, ale zdaniem analityków nie będzie on szybki ani łatwy. Jak ocenia WiseEuropa, obserwowany w tej chwili początek dezinflacji ma też przede wszystkim podłoże podażowe tanieją surowce i produkty rolne, a produkcja dóbr przemysłowych przeważa nad popytem na nie.

    Jednocześnie inflacja w sektorze usług wciąż jest wysoka, a skuteczna walka z nią będzie wymagać osiągnięcia dodatniego poziomu realnych stóp procentowych. Dlatego właśnie wiele banków centralnych (w tym EBC i FED) nie zakończyło jeszcze okresu zacieśniania polityki monetarnej, a te, które sygnalizują możliwość obniżenia stóp procentowych (jak NBP), muszą się liczyć z ryzykiem tego, że zrobią to przedwcześnie.

    Oceniając politykę dotyczącą stóp procentowych oraz biorąc pod uwagę cel, jakim jest szybkie opanowanie inflacji i sprowadzenie jej do ok. 2 proc. rocznie, można powiedzieć, że NBP brakuje tu konsekwencji – mówi dr Maciej Bukowski. – Narodowy Bank Polski mówi, że właściwie wszystko załatwią za niego poprawiające się warunki zewnętrzne, tzn. kurs złotówki się wzmacnia, ustępują szoki na rynkach paliw, szoki na rynkach żywności i ogólnie rzecz biorąc ogólnoświatowe środowisko inflacyjne ustępuje. I zdaniem NBP to wystarczy do tego, aby sprowadzić inflację do celu. Niektórzy członkowie Rady Polityki Pieniężnej i prezes NBP twierdzą nawet, że pod koniec tego roku zaczną obniżać stopy procentowe, że będzie to możliwe. Z drugiej strony widzimy jednak, że wskaźnik inflacji bazowej w Polsce, przynajmniej na razie, nie chce spadać. Natomiast już w strefie euro i wielu krajach Europy Środkowej, takich jak Czechy i Węgry, oraz w USA widzimy, że ta inflacja bazowa hamuje – co oznacza, że nie tylko ceny, które zależą od szoków międzynarodowych, zaczynają spadać, ale nie ma też wzrostu cen innych rzeczy, jak np. usługi powszechne. I to jest podstawowe zastrzeżenie do naszego Narodowego Banku Polskiego, że lekceważy sygnały płynące z rynku, bo nie wszystko jest tak, jak życzyłaby sobie RPP i prezes NBP. Pytanie, czy ten wishful thinking w tej chwili nie przeważa.

    W Polsce według prognoz WiseEuropa jest duże prawdopodobieństwo, że podwyższona inflacja utrzyma się w tym i kolejnym roku, przy wysokim udziale inflacji bazowej. Osiągnięcie celu inflacyjnego w 2024 lub 2025 roku będzie łatwiejsze, jeśli korzystnie ukształtują się czynniki zewnętrzne (deflacja cen energii, żywności i dóbr przemysłowych) oraz wewnętrzne (aprecjacja kursu walutowego, brak stymulacji fiskalnej i monetarnej). Jednak wsparcie procesu szybkiej dezinflacji wymaga od NBP wystrzegania się przedwczesnego łagodzenia krajowej polityki pieniężnej, a od rządu szybkiego ograniczenia deficytów budżetowych podkreślili analitycy.

    – Narodowy Bank Polski z jednej strony zachowuje przynajmniej pozory niezależności i stara się realizować swój mandat, którym jest trzymanie cen w przewidywalnym zakresie wahań. Z drugiej strony można zauważyć, że bank centralny jest znacznie bliżej rządu niż za poprzednich kadencji, nie prowadzi w pełni autonomicznej polityki. Można interpretować, że z tego powodu Rada Polityki Pieniężnej zawahała się prowadzić bardziej odważną politykę stóp procentowych, która by rzeczywiście zagwarantowała zduszenie inflacji w horyzoncie tych dwóch lat z powrotem do celu. I teraz mamy moment niepewności, wielu analityków obawia się, że tego celu nie osiągniemy i będziemy mieli podwyższoną inflację nie tylko w 2023, ale także w 2024, 2025 i 2026 roku mówi prezes WiseEuropa.

    Według prognoz think tanku światową gospodarkę czeka z kolei w latach 2023–2024, a może nawet dłużej, istotne spowolnienie, którego podłożem jest konieczność restrukturyzacji po kilkunastoletnim okresie wyjątkowo taniego pieniądza i boomu na rynku aktywów. Dane gospodarcze napływające z kluczowych gospodarek Europy, ale także Chin czy USA, już w tej chwili zwiastują możliwość dwu–trzyletniej stagnacji w gospodarce światowej.

    Wiele gospodarek oczekuje miękkiego lądowania i niektóre go doświadczą, a w niektórych będzie recesja. Jeżeli okaże się głęboka, to może dać podstawy do dodatkowej spirali dezinflacyjnej. Jeśli natomiast scenariusz miękkiego lądowania będzie dotyczył wielu gospodarek, to w połączeniu z ekspansją fiskalną może nie wykorzenić inflacji trwale z obecnych poziomów i ceny mogą w przyszłości nadal rosnąć – zauważa Krzysztof Bocian.

    Czytaj także

    Kalendarium

    Więcej ważnych informacji

    Newseria na XVI Europejskim Kongresie Gospodarczym

    Jedynka Newserii

    Jedynka Newserii

    Handel

    Przygotowania do wdrożenia systemu kaucyjnego idą pełną parą. Przyszli operatorzy przeciwni zmianie daty na 2026 rok

    Wkrótce Sejm ma się zająć nowym projektem przepisów dotyczących systemu kaucyjnego, którego start zaplanowano na styczeń 2025 roku. Przedstawione przez Ministerstwo Klimatu i Środowiska zmiany dotyczą m.in. rezygnacji z podatku VAT i wprowadzenia tzw. mechanizmu podążania kaucji za produktem. – Wszystkie te zmiany oceniamy bardzo pozytywnie, one są niezbędnym elementem dla właściwego funkcjonowania przyszłego systemu kaucyjnego – mówi Aleksander Traple, prezes Zwrotka SA. Jak podkreśla, dalsze odkładanie w czasie terminu uruchomienia systemu kaucyjnego jest bezzasadne, ponieważ branża odpadowa, handel detaliczny i szereg innych podmiotów już od dłuższego czasu przygotowują się do jego wdrożenia.

    Problemy społeczne

    Duża część ukraińskich uchodźców w Polsce wciąż potrzebuje wsparcia. Szczególnie osoby starsze i z niepełnosprawnościami

    Do Polski cały czas napływają kolejni uchodźcy z Ukrainy, a ci, którzy są u nas już ponad dwa lata, nadal potrzebują wsparcia – oceniają eksperci IOM Poland i UNHCR. Szacuje się, że ok. 200 tys. osób nadal mieszka w miejscach zakwaterowania zbiorowego. To często osoby starsze i z niepełnosprawnościami, którym trudno się usamodzielnić. Uchodźcy nadal potrzebują wsparcia związanego ze znalezieniem zatrudnienia, dostępu dzieci do edukacji czy nauki języka polskiego. Eksperci podkreślają, że integracja ekonomiczna Ukraińców to duża korzyść dla polskiej gospodarki. Tylko w 2023 roku udział pracowników z Ukrainy przełożył się na ok. 1 proc. krajowego PKB.

    Konsument

    Coraz więcej Europejczyków ogranicza spożycie mięsa na rzecz produktów roślinnych. Większe wsparcie ze strony rządów i legislacji mogłoby zwiększyć ich popularność

    Ponad połowa Europejczyków jedzących mięso aktywnie ogranicza jego roczne spożycie. Niemal 30 proc. co najmniej raz w tygodniu spożywa przynajmniej jedną roślinną alternatywę mięsa lub nabiału – wynika z badania ProVeg. Zmiana nawyków konsumenckich napędza branżę produktów roślinnych, ale wspomogłyby ją także zmiany systemowe, m.in. szersze dofinansowanie produkcji roślinnej kosztem mięsnej czy obniżenie podatku na żywność o niskim śladzie środowiskowym.

    Partner serwisu

    Instytut Monitorowania Mediów

    Szkolenia

    Akademia Newserii

    Akademia Newserii to projekt, w ramach którego najlepsi polscy dziennikarze biznesowi, giełdowi oraz lifestylowi, a  także szkoleniowcy z wieloletnim doświadczeniem dzielą się swoją wiedzą nt. pracy z mediami.