Newsy

Polska gotowa na odcięcie od rosyjskiej ropy. Unijne embargo zacznie obowiązywać za niecałe trzy miesiące

2022-09-19  |  06:35

Na początku grudnia, zgodnie z szóstym pakietem unijnych sankcji, zacznie obowiązywać embargo na rosyjską ropę, co oznacza, że przestanie ona płynąć do państw UE drogą morską. W ocenie prezesa POPiHN Leszka Wiwały Polska jest na to dobrze przygotowana. – Ropy będziemy mieli pod dostatkiem. Tym, co jest najtrudniejsze, to nie skąd sprowadzać ropę, ale jak to zrobić, ponieważ pula tankowców jest dość ograniczona, a konkurencja duża – zauważa ekspert. Do rozwiązania jest szereg kwestii związanych z transportem surowca i logistyką.

– Polska jest w tym szczęśliwym położeniu, że mamy dostęp do morza, naftoport. Możemy też sprowadzać gotowe paliwa – zarówno benzynę, jak i olej napędowy – do terminali paliwowych w zasadzie z każdej destynacji na świecie. Nasze potrzeby są zabezpieczone i jesteśmy gotowi zarówno na wstrzymanie dostaw przez stronę rosyjską, jak i wdrożenie szóstego pakietu sankcji wobec Rosji, czyli wstrzymanie dostaw ropy naftowej drogą morską od 5 grudnia br. i dostaw oleju napędowego od  5 lutego 2023 roku – mówi agencji Newseria Biznes Leszek Wiwała, dyrektor generalny Polskiej Organizacji Przemysłu i Handlu Naftowego.

Jak podaje Polski Instytut Ekonomiczny, jeszcze w kwietniu br. przychody ze sprzedaży rosyjskiej ropy stanowiły 63 proc. dochodów dla budżetu centralnego i były głównym źródłem finansowania wydatków militarnych Kremla. Natomiast państwa Unii Europejskiej odpowiadały łącznie za około 40 proc. rosyjskich zysków związanych z eksportem ropy. UE sprowadzała dotychczas z Rosji blisko 3 mln baryłek ropy dziennie, co stanowiło około 25 proc. całkowitego importu tego surowca. Pod koniec maja br. państwa członkowskie uzgodniły szósty pakiet sankcji, który obejmuje m.in. zakaz zakupu, importu lub transferu ropy naftowej i niektórych produktów ropopochodnych z Rosji do UE. W efekcie od 5 grudnia br. wejdzie w życie embargo na rosyjską ropę sprowadzaną drogą morską (obejmie ok. 2/3 unijnego importu), a od 5 lutego 2023 roku – embargo na rafinowane produkty ropopochodne.

Sankcje nie obejmą na razie surowca przesyłanego drogą lądową, czyli ropociągiem Przyjaźń, ale Polska oraz Niemcy zobowiązały się do dobrowolnego zrezygnowania z jego zakupów. To zaś oznacza, że pod koniec tego roku Rosja straci łącznie ok. 90 proc. obecnej sprzedaży ropy do UE. Alternatywą dla rosyjskiego surowca ma być m.in. zwiększone wydobycie na Morzu Północnym oraz import z USA i krajów OPEC+.

Na świecie jest wiele państw, które mają zasoby ropy naftowej i technicznie jest możliwe, żeby tę produkcję rosyjską, przeznaczoną na eksport, zbilansować zwiększeniem produkcji w państwach arabskich, Afryce bądź Ameryce Północnej i Południowej – podkreśla Leszek Wiwała.

Według danych Forum Energii Polska zużywa rocznie ok. 26,1 mln t ropy naftowej, przy czym tylko ok. 3 proc. produkuje na własne potrzeby. W 2020 roku zdecydowaną większość (25,4 mln t) sprowadziliśmy z zagranicy, głównie z Rosji (16,8 mln t). Jeszcze w 2000 roku import ropy naftowej wynosił 18 mln ton, a więc na przestrzeni ostatnich dwóch dekad wzrósł o 41 proc. Jednocześnie w tym samym czasie Polska znacząco (o ponad  30 pkt proc.) zmniejszyła swoje uzależnienie od importu ropy z Rosji (choć wolumen sprowadzanego surowca pozostał taki sam i oscyluje wokół 16 mln t rocznie). O ile jeszcze w 2000 roku Polska była zależna od dostaw rosyjskiej ropy w 93 proc., o tyle w 2020 roku ten odsetek wyniósł ok. 65 proc.

– Jest wiele państw, z którymi mamy dobre relacje handlowe i z których do tej pory sprowadzaliśmy olej napędowy i ropę. Jeśli chodzi o ropę, są to Nigeria, Norwegia, Wielka Brytania, USA i Irak. Natomiast gotowe paliwa możemy sprowadzać w pierwszej kolejności z państw najbliższych, głównie Niemiec, Czech, Słowacji, Litwy i Węgier, ale także ze Skandynawii, która ma ich pewne nadwyżki – mówi ekspert. – Jeśli zaś to nie wystarczy, możemy sięgnąć dalej. Naturalnym partnerem jest Arabia Saudyjska, która ma największą rafinerię na świecie i bardzo duże moce przerobowe, więc olej napędowy czy benzynę możemy sprowadzać z tego kierunku.

Dyrektor generalny POPiHN zauważa też, że dobrym rozwiązaniem byłby import ropy z Iranu, ponieważ jej parametry są bardzo zbliżone do ropy rosyjskiej.

– Jednak z przyczyn politycznych i z uwagi na objęcie Iranu sankcjami międzynarodowymi dzisiaj nie wydaje się to prawdopodobne. Szanse są stosunkowo niewielkie – ocenia Leszek Wiwała. – Oczywiście do niektórych gatunków ropy, bo wszystkich jest ponad 2 tys., trzeba odpowiednio przystosować rafinerie i czasem ten pierwszy etap wdrożeniowy jest pewnym wyzwaniem technologicznym. Jest to wyzwanie, któremu jesteśmy w stanie sprostać.

Jak zauważa Forum Energii, polskie rafinerie są już w zasadzie technicznie przystosowane do przerobu surowca innego niż rosyjski. Dywersyfikację dostaw umożliwia przede wszystkim naftoport w Gdańsku, który jest przygotowany do dużych przeładunków. Rosną one niemal z każdym rokiem (z wyjątkiem pandemicznego 2020) i w ubiegłym osiągnęły rekordowy poziom 17,9 mln t przeładowanej ropy naftowej i paliw płynnych (266 statków).

– Jeśli mielibyśmy sprowadzać całą ropę statkami, to jest przede wszystkim wyzwanie logistyczne, żeby, po pierwsze, te statki dopłynęły do nas bezpiecznie, a po drugie, żeby je w odpowiedni sposób rozładowywać, ponieważ to się wiąże z ogromem pracy – mówi dyrektor generalny POPiHN.

Jak ocenia, to właśnie logistyka, możliwości przeładunkowe oraz transport z odległych kierunków, a nie dostępność surowca, będą stanowić największe wyzwanie związane z embargiem na rosyjską ropę.

Pula tankowców jest dość ograniczona, a konkurencja duża. Rośnie zainteresowanie tankowcami i koszty frachtu. Poza tym wcześniej statek płynął np. z Primorska przez dwa dni po spokojnym Morzu Bałtyckim, a teraz statek z Egiptu [Arabia Saudyjska dostarcza ropę rurociągiem do terminala w Egipcie – red.] będzie płynął miesiąc po Morzu Śródziemnym czy Atlantyku, gdzie mogą go spotkać liczne sztormy. Ta sytuacja jest dużo trudniejsza – mówi Leszek Wiwała. – Do tej pory nigdy nie przeprowadzaliśmy takich operacji. Na papierze z pewnością jesteśmy w stanie to zrobić, ale to, jakie będą warunki i czy będziemy w stanie zabezpieczyć wszystkie potrzeby w 100 proc., to się dopiero okaże. Wydaje mi się, że jest jednak szansa na to, że nie tylko zaspokoimy swoje potrzeby, ale będziemy jeszcze zasilali chociażby rafinerie niemieckie.

Czytaj także

Kalendarium

Więcej ważnych informacji

Samorządowy Kongres Finansowy

Jedynka Newserii

Jedynka Newserii

Handel

Francuskie firmy z potężnym wkładem w polską gospodarkę. Reinwestują tu połowę wypracowywanych zysków i zatrudniają prawie 230 tys. osób

Polska jest dziś dla Francji kluczowym partnerem gospodarczym w Europie Środkowo-Wschodniej. Na naszym rynku francuskie firmy ulokowały blisko połowę wszystkich swoich inwestycji w regionie CEE – obecnie działa ich tu 1,2 tys., tworzą łącznie 227 tys. bezpośrednich miejsc pracy i co najmniej drugie tyle pośrednich, u swoich dostawców i partnerów. Skumulowana wartość bezpośrednich inwestycji francuskich firm w Polsce wyniosła dotąd 108 mld zł. Szybko jednak rośnie, ponieważ przedsiębiorstwa znad Sekwany reinwestują 50 proc. wypracowanych przez siebie zysków, głównie w automatyzację i innowacje środowiskowe – wynika z nowego raportu, opublikowanego przez Francusko-Polską Izbę Gospodarczą we współpracy z Instytutem Debaty Eksperckiej i Analiz Quant Tank.

Transport

Europejski Bank Inwestycyjny stawia na projekty niskoemisyjnej energetyki i bezpieczeństwa. Finansowanie dla Polski to 5 mld euro rocznie

Ponad 85 mld  euro w ciągu ostatnich 20 lat zainwestował w Polsce Europejski Bank Inwestycyjny. Środki te przeznaczono przede wszystkim na budowę infrastruktury: dróg czy kolei. Obecnie najwyższy priorytet mają energetyka oraz bezpieczeństwo. Kolejnym etapem powinna być cyfryzacja oraz inwestycje w nowoczesne technologie i podniesienie innowacyjności. Cel to zwiększenie liczby patentów i licencji powstających w Polsce, a w konsekwencji – wzrost konkurencyjności naszego kraju.

Transport

Przed polskimi firmami transportowymi piętrzą się problemy. Obok konkurencji z Ukrainy są nim także liczni pośrednicy działający na unijnym rynku

Jednym z najpoważniejszych problemów firm transportowych jest dziś udział ogromnej liczby pośredników na unijnym rynku. – W sprytny sposób podkupują zlecenia, przetrzymując je do ostatniej chwili, kiedy mogą je dobrze, za niską cenę sprzedać. W efekcie przewoźnik wykonuje fracht o wartości niepokrywającej kosztów takiego transportu – mówi Jan Buczek, prezes Zrzeszenia Międzynarodowych Przewoźników Drogowych w Polsce. Jak ocenia, polska branża transportowa jest w tej chwili w kryzysie, wywołanym przez cały szereg nakładających się na siebie czynników, w tym także m.in. spowolnienie w europejskiej gospodarce i wyzwania związane z redukcją emisji. Zakłócenia powodowane ostatnimi protestami i blokowaniem polsko-ukraińskiej granicy tylko te problemy potęgują.

Partner serwisu

Instytut Monitorowania Mediów

Szkolenia

Akademia Newserii

Akademia Newserii to projekt, w ramach którego najlepsi polscy dziennikarze biznesowi, giełdowi oraz lifestylowi, a  także szkoleniowcy z wieloletnim doświadczeniem dzielą się swoją wiedzą nt. pracy z mediami.