Newsy

PZL-Świdnik mógłby wyprodukować 350 śmigłowców AW149 i wygenerować dodatkowe przychody w wysokości ponad 50 mld zł

2015-05-27  |  06:55

350 egzemplarzy w ciągu najbliższych 20 lat – taką sprzedaż śmigłowców AW149 prognozuje PZL-Świdnik i jego właściciel AgustaWestland, co może wygenerować przychody w wysokości ponad 50 mld zł. Wśród odbiorców nowoczesnych śmigłowców nie będzie polskiej armii, bo MON wybrał do testów EC725 Caracal koncernu Airbus Helicopters. Decyzja władz może oznaczać zmianę polityki AgustaWestland wobec polskiego zakładu.

Przedstawiciele PZL-Świdnik podkreślają, że śmigłowiec AW149, który oferowali polskiej armii, to w tej chwili najnowszy wielozadaniowy śmigłowiec wojskowy świata, który dysponuje potencjałem rozwojowym, można go dostosowywać i modyfikować zgodnie z potrzebami użytkowników przez kolejne 30 lat. W ubiegłym tygodniu spółka zademonstrowała śmigłowiec w locie i na ziemi na warszawskim lotnisku Bemowo.

Postanowiliśmy prezentować śmigłowiec AW149 zarówno w Warszawie, jak i w Świdniku ze względu na to, że chcemy go pokazać zarówno polskiemu społeczeństwu, polskiej opinii publicznej, jak i specjalistom branżowym, jak ten śmigłowiec się sprawdza w codziennym użytkowaniu, jakie ma parametry. Chcemy pokazać, jak dobry jest to sprzęt. Jest to w tej chwili najnowszy śmigłowiec wielozadaniowy wojskowy świata – mówi agencji informacyjnej Newseria Biznes Krzysztof Krystowski, prezes PZL-Świdnik.

AW149 ma zastąpić starzejące się konstrukcje dostępne na rynku od ponad 40 lat. Ze wstępnych szacunków rynkowych wynika, że w ciągu najbliższych 20 lat zapotrzebowanie na produkowane w Świdniku śmigłowce mogłoby sięgnąć ponad 350 egzemplarzy i generować przychody w wysokości ponad 50 mld zł. Wśród klientów nie będzie jednak polskiej armii, bo oferta PZL-Świdnik została wykluczona z przetargu ze względów formalnych.

Te różne zastrzeżenia co do wymogów formalnych nie mają żadnego odniesienia do produktu, który jest nowoczesny, bezpieczny i zapewnia najlepsze parametry – zapewnia Krystowski. – Ktoś odrzucił nas z tego powodu, że gdzieś, w jakiejś krateczce, nie zaznaczyliśmy tego umownego ptaszka. Jest nam bardzo z tego powodu przykro. Tak duże przetargi, o tak ogromnej wartości i tak wielkim wpływie na gospodarkę nie powinny być rozstrzygane na podstawie formalnych pomyłek, które tropi się gdzieś w dokumentacji przetargowej.

I przekonuje, że oferta PZL-Świdnik dla MON oznaczała nie tylko dostarczenie nowoczesnego produktu, lecz także korzyści dla przemysłu i regionu Lubelszczyzny.

To jest bardzo zły sygnał dla naszej firmy – mówi prezes PZL-Świdnik. – Wiązaliśmy ogromne nadzieje z przetargiem. Myśleliśmy o zatrudnieniu nawet 2 tys. nowych pracowników. Według analiz Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie dla Lubelszczyzny to oznaczałoby nawet 6 tys. nowych miejsc pracy.

PZL-Świdnik jest jednym z największych pracodawców w regionie, zatrudnia ponad 3,5 tys. osób. Jest też jednym z trzech filarów grupy AgustaWestland, obok zakładów brytyjskich i hiszpańskich.

Polski rząd, wybierając import śmigłowców w dużej części, a w pozostałym fragmencie ich montaż w Polsce, jednocześnie wystawił nam bardzo złą ocenę. Dał nam żółtą, a być może nawet czerwoną kartkę na oczach grupy kapitałowej AgustaWestland, do której należymy. Dzisiaj oni mają prawo powiedzieć: skoro wasz rząd uważa, że jesteście niczym więcej jak tylko montownią, to my też tak zaczniemy o was myśleć – mówi Krzysztof Krystowski.

Skutkiem przegranego przetargu może być decyzja Grupy AgustaWestland o ograniczeniu inwestycji w Polsce. Właściciel PZL-Świdnik musi się teraz zastanowić nad strategią inwestowania w kraju. Dzięki współpracy z AgustaWestland zakład w Świdniku zyskał ponad 600 mln zł inwestycji, zaś polski budżet 400 mln zapłaconych podatków i danin.

To może oznaczać dla firmy, że nie będziemy utrzymywali tego potencjału, jakim dysponujemy dziś – firmy, która jest projektantem, integratorem, prowadzi prace badawczo-rozwojowe, testowe i wreszcie taką, która potrafi wyprodukować cały śmigłowiec – ocenia prezes PZL-Świdnik. – Jeżeli dzisiaj nasz naturalny klient mówi nam: „Nie będę kupował waszych śmigłowców”, to będzie nam niezwykle trudno sprzedawać je na eksport, bo tam zawsze nas ktoś zapyta: „A czy wasz rząd już od was kupił te śmigłowce?” Wobec czego to nas sprowadza do rangi montowni i to się niewątpliwie będzie odbijało również na zatrudnieniu.

Czytaj także

Kalendarium

Więcej ważnych informacji

Jedynka Newserii

Jedynka Newserii

Ochrona środowiska

Coraz więcej głosów za przesunięciem systemu kaucyjnego na 2026 rok. Pospieszne zmiany mogą wywołać problemy w gminach

System kaucyjny w Polsce, zgodnie z ustawą, powinien zacząć działać od 2025 roku. To sposób na motywowanie konsumentów do zwrotu zużytych butelek i puszek, by zwiększyć poziom recyklingu. Zmniejszy się w ten sposób także ilość zmieszanych odpadów komunalnych odbieranych przez gminy. Zdaniem ekspertów bez wcześniejszego albo równoległego wprowadzenia rozszerzonej odpowiedzialności producenta (ROP) nowe przepisy mogą oznaczać jednak poważne reperkusje dla gmin. – Odpady pochodzące z systemu kaucyjnego mogą wyciągnąć ze strumieni gminnych ok. 30 proc. najbardziej przychodowego surowca – ocenia  Klaudia Subutkiewicz, dyrektorka Wydziału Gospodarki Odpadami w Urzędzie Miasta Bydgoszczy.

Finanse

Rekordowe notowania złota. Ryzyko eskalacji konfliktu na Bliskim Wschodzie będzie napędzać dalsze wzrosty

W ostatni piątek, kiedy światowe media zdominował temat planowanego irańskiego ataku na Izrael, ceny złota pobiły kolejny rekord, docierając do poziomu 2,4 tys. dol. za uncję. Inwestorzy, obawiając się o eskalację konfliktu na Bliskim Wschodzie, będą bardzo chętnie trzymać ten kruszec w swoich portfelach, co raczej nie wskazuje na możliwość korekty notowań. Podobnie jak zapowiadane obniżki stóp procentowych w Stanach Zjednoczonych, i to mimo wyższego od oczekiwań odczytu inflacji w marcu. – Bazowym scenariuszem jest łagodzenie polityki monetarnej, a niskie stopy zazwyczaj sprzyjają wyższym cenom złota – mówi Dorota Sierakowska, analityczka surowcowa z DM BOŚ.

Infrastruktura

Szybko rośnie udział odnawialnych źródeł w krajowym miksie energetycznym. Potrzebne przyspieszenie w inwestycjach w sieci przesyłowe

W ubiegłym roku odnawialne źródła energii stanowiły już ponad 40 proc. mocy zainstalowanej w krajowym miksie energetycznym i odpowiadały za 27 proc. całkowitej produkcji energii. Tym samym Polska pobiła kolejne rekordy, ale w kontekście rozwoju OZE na rodzimym rynku wciąż pozostaje wiele do zrobienia. Eksperci i branża wskazują m.in. na konieczność aktualizacji strategicznych dokumentów wyznaczających kierunki polityki energetycznej, szerszego wdrożenia magazynów energii, a przede wszystkim – pilną potrzebę rozwoju systemu przesyłowego i dystrybucyjnego oraz regulacji sprzyjających inwestorom. – Zielona energia potrzebuje przede wszystkim stabilności regulacyjnej i niskiego kosztu kapitału. To kluczowe elementy, które definiują ryzyko i tempo, w jakim możemy budować nowe źródła – mówi Piotr Maciołek, członek zarządu Polenergii.

Partner serwisu

Instytut Monitorowania Mediów

Szkolenia

Akademia Newserii

Akademia Newserii to projekt, w ramach którego najlepsi polscy dziennikarze biznesowi, giełdowi oraz lifestylowi, a  także szkoleniowcy z wieloletnim doświadczeniem dzielą się swoją wiedzą nt. pracy z mediami.