Newsy

Wciąż napięta sytuacja na granicy z Ukrainą. Rekompensaty dla przewoźników mogłyby pomóc w jej uspokojeniu

2024-01-09  |  06:25

Protest polskich przewoźników na granicy z Ukrainą trwa nieprzerwanie od 6 listopada ub.r. Blokowane są cztery najważniejsze przejścia drogowe, a ruch przez granicę odbywa się w ślimaczym tempie. W efekcie wymiana towarowa między UE i Ukrainą została już poważnie zakłócona, a działające po obu stronach granicy przedsiębiorstwa produkcyjne i handlowe ponoszą znaczne straty. Prezes Związku Pracodawców „Transport i Logistyka Polska” Maciej Wroński wskazuje, że rząd jak na razie nie przedstawił przewoźnikom konkretnych pomysłów na rozwiązanie ich problemów i zakończenie protestu, zasłaniając się unijnymi przepisami. Administracja dysponuje jednak narzędziami, które mogłyby wesprzeć firmy w trudnej sytuacji.

 Mamy już nowy, 2024 rok, a tymczasem protesty, które zaczęły się w ubiegłym roku, cały czas trwają i praktycznie nie widać ich końca. Na dodatek do protestujących przewoźników dołączyli rolnicy i mamy dosyć poważny problem gospodarczy, bo polskie firmy eksportują na Ukrainę towary o wartości ok. 10 mld euro rocznie. Mamy też problem polityczny, gdyż ta sytuacja negatywnie wpływa na relacje polsko-ukraińskie, a także polsko-unijne. Mamy realny problem społeczny, który był przyczyną tych protestów, czyli cały czas nierozwiązaną sytuację tych przedsiębiorców, którzy stracili jedyne źródło utrzymania, polegające na wykonywaniu przewozów na Ukrainę – mówi agencji Newseria Biznes Maciej Wroński.

W związku z trudną sytuacją wywołaną wojną w Ukrainie UE umożliwiła tamtejszym przewoźnikom operowanie na wspólnym unijnym rynku (głównie w celu dostaw pomocy humanitarnej). Zgodnie z umową UE–Ukraina ich licencja ma obowiązywać do czerwca 2024 roku. Problemem jest jednak fakt, że ukraińscy przewoźnicy działają na unijnym rynku z dużą przewagą konkurencyjną – ich koszty są kilkukrotnie niższe, przez co są tańsi, a przepisy wspólnotowe ich nie dotyczą. To spowodowało kryzys: przewoźnicy w Polsce i kilku innych krajach Unii zaczęli tracić źródło utrzymania i znaleźli się na granicy bankructwa. Dlatego na początku listopada ub.r. rozpoczęli protesty, domagając się m.in. rewizji obowiązujących przepisów i przywrócenia zezwoleń na przewozy komercyjne dla ukraińskich przewoźników, które zniosła umowa między UE a Ukrainą (z wyłączeniem przewozów humanitarnych i militarnych).

Przewoźnicy, którzy byli wyspecjalizowani w przewozach na Ukrainę, stracili swoje jedyne źródło utrzymania – podkreśla prezes Związku Pracodawców „Transport i Logistyka Polska”.

Na granicy z Polską tysiące ciężarówek wciąż ustawia się w kilkudziesięciokilometrowych kolejkach. Blokowane są cztery najważniejsze przejścia drogowe: w Dorohusku, Hrebennem, Korczowej oraz Medyce, a ruch przez granicę odbywa się w ślimaczym tempie. W efekcie wymiana towarowa między Unią a Ukrainą została już poważnie zakłócona, a działające po obu stronach granicy przedsiębiorstwa produkcyjne i handlowe ponoszą znaczne straty. Oprócz Polski do przygranicznych protestów przyłączyli się też – z tych samych powodów – przewoźnicy ze Słowacji i Węgier. Jednak tam sytuację udało się załagodzić i ruch odblokowano.

Pełna długookresowa blokada jest w tej chwili utrzymywana już jedynie w Polsce. Sytuacja ulega zaostrzeniu ze względu na fakt, że do strajkujących przewoźników dołączyli też rolnicy, którzy również czują się zagrożeni konkurencją ze strony ukraińskich towarów – mówi Maciej Wroński.

Na początku stycznia br., po świąteczno-noworocznej przerwie, do blokowania granicy na przejściu w Medyce wrócili też rolnicy z podkarpackiego stowarzyszenia Oszukana Wieś. Po rozmowach z nowym ministrem rolnictwa Czesławem Siekierskim, który zapewnił, że postulaty rolników zostaną spełnione, zeszli z blokady na ponad tydzień. Jednak formalne porozumienie wciąż nie zostało podpisane, dlatego rolnicy wrócili do protestu.

Prezes Związku Pracodawców „Transport i Logistyka Polska” podaje, że problem dotyczy maksymalnie ok. 1 tys. polskich przewoźników, którzy specjalizowali się w przewozach na Wschód i teraz stracili swoje główne źródło dochodów. Jak ocenia, państwo stać na to, żeby zaoferować im chociażby pomoc finansową.

– Rozwiązanie tego węzła gordyjskiego na pewno będzie trudne, ale to nie znaczy, że nie da się go rozwiązać. Od początku napaści Rosji na Ukrainę mówiliśmy, że w przypadku, kiedy polscy przedsiębiorcy, świadczący usługi na tamtych rynkach, zaczną ponosić straty, powinny być mechanizmy pozwalające je zrekompensować. Pomoc tym firmom, jakaś rekompensata, to byłaby kwestia kilkunastu do kilkudziesięciu milionów złotych rocznie. Jeżeli porównamy to z wysokością polskiego eksportu do Ukrainy, wartego ok. 10 mld euro rocznie, to są naprawdę drobne sumy. Znajdźmy proporcje – apeluje Maciej Wroński. – Nic takiego nie zostało zrobione od 2022 roku. Ci ludzie zostali pozostawieni sami sobie, a oni mają zobowiązania finansowe, przecież trzeba spłacać kredyty, raty leasingowe i nikt ich od tego nie zwolni, a nie są w stanie w tej chwili podjąć przewozów na zachód czy w innych kierunkach. Raz, że na zachodzie też tej pracy nie ma, jest w tej chwili kryzys, po drugie, byli wyspecjalizowani w kierunku wschodnim. To tak, jakbyśmy namawiali lekarza laryngologa, że jak nie ma pracy, to żeby teraz zajął się leczeniem zębów.

Jak ocenia, bez zdecydowanych działań konflikt i protesty będą się nasilać. Nawet jeśli uda się je na chwilę wygasić, utrzymujące się napięcia społeczne i ekonomiczne powrócą po kilku miesiącach ze zdwojoną siłą. 

– Długofalowym skutkiem mogą być też problemy polskich eksporterów, bo jeżeli oni nie będą w stanie dostarczać zakontraktowanych towarów, to niestety rynek nie znosi próżni, więc ich odbiorcy znajdą sobie inne źródło, inne szlaki transportowe. To może być też skutek negatywny dla firm nietransportowych. Długofalowe skutki mogą być także takie, że część przewoźników zbankrutuje, już nigdy nie odbuduje swojej pozycji, swoich firm, a ich rodziny stracą jedyne źródło utrzymania, na którym dotychczas opierali swoją egzystencję – mówi ekspert.

Jak wskazuje, cała ta sytuacja może też prowadzić do spadku zaufania do nowej koalicji rządzącej. Na razie nie przedstawiła bowiem przewoźnikom konkretnych pomysłów na rozwiązanie tego problemu i powołuje się na przepisy UE, wskazując, że klucz do rozwiązania problemu leży w Brukseli.

– Protesty rozpoczęły się już dwa miesiące temu i w tym czasie nic nie zostało zrobione chociażby w zakresie egzekwowania prawa i niedopuszczania do naruszenia zasad wykonywania transportu drogowego przez firmy z Ukrainy. Nic nie zostało zrobione w zakresie postulowanej kontroli nadawców zlecającym ukraińskim firmom te operacje transportowe, których one zgodnie z prawem nie powinny wykonywać. Nie widzę tutaj jakiejkolwiek woli rozwiązywania tych problemów oprócz mówienia, że się robi. Biorąc pod uwagę bardzo małe prawdopodobieństwo, że Unia Europejska wycofa się z tych rozwiązań związanych z wymianą towarową z Ukrainą, wszystko to skończy się na gadaniu. A szkoda, bo są rozwiązania, które można wprowadzić, które zmniejszyłyby napięcia społeczne i spowodowały, że przewoźnicy zeszliby z granicy – ocenia Maciej Wroński. 

Jak podaje związek, w 2021 roku polscy przewoźnicy wykonali na kierunku ukraińskim 100 tys. przewozów drogowych wobec 160 tys. zrealizowanych przez stronę ukraińską (zgodnie z umową dwustronną o międzynarodowych przewozach drogowych zawartą między Polską a Ukrainą). Jednak w ostatnim czasie liczba polskich przewozów spadła kilkukrotnie, podczas gdy przewoźnicy z Ukrainy zwiększyli liczbę przewozów co najmniej o 500 proc. Zleceniodawcy wykorzystali bowiem pojawienie się znacznie tańszych ukraińskich przewoźników do rezygnacji z droższych usług unijnych, w tym polskich.

Czytaj także

Kalendarium

Więcej ważnych informacji

Jedynka Newserii

Jedynka Newserii

Regionalne

Start-upy mogą się starać o wsparcie. Trwa nabór do programu rozwoju innowacyjnych pomysłów na biznes

Trwa nabór do „Platform startowych dla nowych pomysłów” finansowany z Funduszy Europejskich dla Polski Wschodniej 2021–2027. Polska Agencja Rozwoju Przedsiębiorczości wybrała sześć partnerskich ośrodków innowacji, które będą oferować start-upom bezpłatne programy inkubacji. Platformy pomogą rozwinąć technologicznie produkt i zapewnić mu przewagę konkurencyjną, umożliwią dostęp do najlepszych menedżerów i rynkowych praktyków, ale też finansowanie innowacyjnych przedsięwzięć. Każdy z partnerów przyjmuje zgłoszenia ze wszystkich branż, ale także specjalizuje się w konkretnej dziedzinie. Jest więc oferta m.in. dla sektora motoryzacyjnego, rolno-spożywczego, metalowo-maszynowego czy sporttech.

Transport

Kolej pozostaje piętą achillesową polskich portów. Zarządy liczą na przyspieszenie inwestycji w tym obszarze

Nazywane polskim oknem na Skandynawię oraz będące ważnym węzłem logistycznym między południem i północą Europy Porty Szczecin–Świnoujście dynamicznie się rozwijają. W kwietniu 2024 roku wydano decyzję lokalizacyjną dotycząca terminalu kontenerowego w Świnoujściu, który ma szansę powstać do końca 2028 roku. Zdaniem ekspertów szczególnie ważnym elementem rozwoju portów, podobnie jak w przypadku innych portów w Polsce, jest transport kolejowy i w tym zakresie inwestycje są szczególnie potrzebne. – To nasza pięta achillesowa – przyznaje Rafał Zahorski, pełnomocnik zarządu Morskich Portów Szczecin i Świnoujście ds. rozwoju.

Polityka

Projekt UE zyskuje wymiar militarny. Wojna w Ukrainie na nowo rozbudziła dyskusję o wspólnej europejskiej armii

Wspólna europejska armia na razie nie istnieje, a w praktyce obronność to wyłączna odpowiedzialność państw członkowskich UE. Jednak wybuch wojny w Ukrainie, tuż za wschodnią granicą, na nowo rozbudził europejską dyskusję o potrzebie posiadania własnego potencjału militarnego. Jak niedawno wskazał wicepremier i minister obrony narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz, Europa powinna mieć własne siły szybkiego reagowania i powołać komisarza ds. obronności, ponieważ stoi obecnie w obliczu największych wyzwań od czasu zakończenia II wojny światowej. – Musimy zdobyć własną siłę odstraszania i zwiększać wydatki na obronność – podkreśla europoseł Janusz Lewandowski.

Partner serwisu

Instytut Monitorowania Mediów

Szkolenia

Akademia Newserii

Akademia Newserii to projekt, w ramach którego najlepsi polscy dziennikarze biznesowi, giełdowi oraz lifestylowi, a  także szkoleniowcy z wieloletnim doświadczeniem dzielą się swoją wiedzą nt. pracy z mediami.